sobota, 1 lutego 2014

Jak Pshemo został sportowcem

Salam Alejkum!!!

Artykuł przydługawy, więc polecam zaparzyć sobie herbatki, albo otworzyć piwko, czy nalać kolejny stakanik bimbru, jak kto woli.
Bo jesteśmy w Polandzie, a czujemy się jak na Syberii. Chociaż tylko ze względu na temperaturę powietrza na zewnątrz, bo ludzie witają na prawdę gorąco i pomagają bezinteresownie na każdym kroku, za co już teraz wielkie dzięki, ale o konkretach za chwilę.
Na początek może jeszcze jedna historia o Egipskim stylu życia, chociaż takich opowiastek znalazło by się dużo więcej, ale rzecz w tym, że schemat zasadniczo się powtarza, a ta jedna oddaje zasadę działania wszystkiego. Jak już kiedyś napisała Dorotka z Aisha Tours: "Umiejętność życia na terenie Egiptu wymaga pewnego dystansu do otaczającej nas rzeczywistości. Jest to trudna cecha dla osób przybywających ze świata, gdzie wartość stanowią np. punktualność, rzetelność, słowność i inne nikomu niepotrzebne przymioty."

Do rzeczy. Raz na jakiś czas musimy odnawiać swoją wizę do Egiptu i żeby tego dokonać jeździmy do takiego specjalnego biura gdzie te wizy się wyrabia. Jeździmy z naszym firmowym prawnikiem, bo przecież wiadomo, że po co komu jedna standaryzowana procedura dla wszystkich, jak można robić dla każdego petenta inaczej i jak się akurat uwidzi. Odsyłać go po jakiś jeszcze papier i kazać przyjść jutro, albo pojutrze, albo zapłacić, albo nie wiadomo jeszcze co!
No i przyjechaliśmy, bo prawnik mówił, że na 10 rano wszystko będzie gotowe tylko odebrać paszport z wizą. Ale jak przyjechaliśmy to się okazało, że gotowe nie jest i że będzie gotowe na 14-tą. Powiedziałem mu, że się nie zgadzamy i że ma tam do nich iść jeszcze raz, bo za to dostaje pieniądze, że nie muszę wracać o 14-tej! Poszedł, z miną wystraszoną jak dziecko czekające na mamę po wywiadówce. Wrócił z taką samą i mówi, że obiecali, że za godzinę będzie. Mówię dobra, bo się przecież rozpłacze za chwilę, będziemy o 11-tej. 
Wyszliśmy stamtąd i że byliśmy bez śniadania to stwierdziliśmy, że skoczymy do McDonalda bo najprościej. I o tym będzie właściwa historia.
Wchodzimy, a na ladzie leży(!!!) taki koleżka(zdjęcia robione telefonem, dlatego taka jakość).
Na oko jakieś 16 lat, z takim wąsikiem, co jak się ma pierwszy to się nie goli tylko dumnie nosi takie piórka pod nosem. Nie uznał za stosowne żeby nas przywitać, trudno - do przeżycia. Przyglądnęliśmy się chwilę tym obrazkom co tam ma nad głową, bo przecież menu niema bo po co i mówimy mu(dalej oparty łokciami o ladę i podpartą brodą), że byśmy chcieli dwa te zestawy co ma nad głową narysowane z jajecznicą. Gość pierwsze słowa do nas
- Które? 
No nie zrozumiał za pierwszym razem. Więc ja pokazując palcem:
-Tamte.
Pierwszy raz odrywając łokcie od lady przeniósł swój stęskniony wzrok na wskazywane przeze mnie miejsce. Przyglądnął się z zainteresowaniem, bez słowa się odwrócił, podrapał po głowie i jęknął:
- Ahmeeed!
Równocześnie wlokąc się w głąb "kuchni" jęknął "Ahmeeed" jeszcze kilka razy. Kilka metrów od nas spotkał się z drugim kolegą o bardzo podobnym usposobieniu. Pogadali coś tam do siebie i nasz bohater wrócił i oświadczył nam, że tego co chcemy to niema. Nie że "niestety niema" albo "bardzo nam przykro, ale się skończyło", nie, po prostu "nie ma i ****!".
Obawiając się, że historia może się powtarzać pytamy:
-To co jest?
Zaskoczony niespodziewanym pytaniem, umęczonym spojrzeniem omiótł tablicę nad nim i mówi że:
- Kanapki.
Na tablicy trzy rodzaje kanapek i napisane, że do każdej dają picie za darmo. Pytam się jakie to picie on mi, że kawa albo herbata. No to zamawiamy.
-Chcemy dwie kanapki z mięsem i jajkiem za 14,54.
-Które?
-Tamte, za 14,54.
-Aha. Dobrze, co do picia?
-Dla Agnieszki herbata, dla mnie kawa.
-Kawa z mlekiem?
-Tak z mlekiem.
-OK.
Postukał tam sobie w kasę i że nie do końca chyba potrafił wydukać sumę to mi pokazuje na kasę, że tyle mu mam zapłacić.
Pytam jakim cudem 14,5 razy dwa to jest prawie 40? Znowu dość mocno zdezorientowany, pokręcił się chwilę, ale w końcu wymyślił i mi triumfalnie pokazuje, że jest napisane, że do cen trzeba doliczyć 10% jakiegoś podatku. Myślę no nie ogarnę gościa! Wyjąłem telefon, włączyłem kalkulator pomnożyłem, dodałem te 10% i mu pokazuję, że chyba jednak trochę mniej. To już było na jego zdolności za dużo, dwa razy okręcił się wokół własnej osi i powlekł się gdzieś w głąb znowu bez słowa. Po chwili wrócił z jakimś gościem pod krawatem i ten już władając nieco lepszym angielskim pyta o co się rozchodzi? Wytłumaczyłem. Postukał w komputerek i mówi że już wszystko jasne i że chodzi o to że gratis jest herbata albo czarna kawa, a za kawę z mlekiem trzeba zapłacić. Masakra! Sam się pytał czy chcę to mleko!
Po prostu na każdym kroku coś takiego! 
Trzeba się targować wszędzie i o wszystko, W McDonaldzie też!
My nie możemy powiedzieć, że wszyscy tam tacy są. Spotkaliśmy wielu ludzi, którzy są pracowici, uczciwi i pomocni w każdej sytuacji, na każdym kroku znajdziesz jednak rozleniwienie, nieróbstwo i chałturę.

Ale wracając już do tematu artykułu, że jak że sportowcem i o co w ogóle chodzi?
To od początku. Jak przylecieliśmy do Egiptu to znalazłem w hotelu takie coś:

Rurka na ciężkiej podstawie z przymocowaną na żyłce piłką i dwie rakietki. Pytałem się miejscowych co to takiego to mi byli w stanie powiedzieć, że Speed-ball i że się bierze te rakietki i napierdziela w piłkę tak żeby wirowała na około stojaka.Nikt jednak nie był mi w stanie wyłożyć konkretnych zasad, to znaczy do ilu się gra, kiedy zdobywa się punkty itd. Zacząłem więc szukać w internecie, okazało się, że w polskojęzycznym speed-ball to albo odmiana paintballa, albo narkotyk na bazie mieszanki heroiny i kokainy, więc nie to co szukam, chociaż też brzmi ciekawie. Poszukałem po angielsku i znalazłem stronę Międzynarodowej Federacji Speed-Balla z siedzibą, jak się okazało w Kairze :) Okazało się że to jest młody, bo wymyślony kilkadziesiąt lat temu Egipski sport. Nauczyłem się zasad, trochę pograłem sam i od tamtej pory mamy speed-balla w planie dnia zajęć z gośćmi. 
Im dłużej i częściej grałem, tym bardziej ta zabawa mi się podobała. Chodzi o to że w speed-ball możesz grać wewnątrz, na zewnątrz, możesz grać z kimś, możesz grać w debla, możesz nawet samemu, nie przeszkadza nawet wiatr jak przy ping-pongu, nie potrzeba Ci kortu jak do tenisa. Najważniejsze jednak jest to, że zabawa jest stosunkowo tania, bo potrzeba Ci:
-coś ciężkiego,
-wsadzoną w to coś ciężkiego rurkę,
-piłkę na żyłce,
-dwie rakietki
- i kawałek powierzchni.
Na pierwszy rzut oka gra wydaje się durna i nudna, jednak potrzeba dosłownie kilku minut żeby "załapać" o co chodzi i nagle okazuje się, że nie jest to takie głupie. Po prostu palisz grilla, pijesz piwko i grasz partyjkę w speed-balla. Rzecz spodobała mi się na tyle, że udało mi się zarazić pomysłem dwóch ludzi: Marcina, który ogarnia rzeczy wirtualno-internetowe i inżyniera Szpyta który jest inżynierem :) W takim, trzyosobowym zespole powstał pomysł czegoś co nazywa się teraz Speed-ball Polska. Po narodzinach pomysłu skontaktowałem się z Międzynarodową Federacją Speed-balla, a że trzeba celować wysoko to zadzwoniłem bezpośrednio do Prezydenta(nazywa się Ahmed, bo jakże by inaczej:D). Opowiedziałem, ze jestem z Polski, ale że teraz w Egipcie, że mi się speed-ball spodobał i że chcę go do Polski zaimportować. Pan dr Ahmed(bo oprócz tego że jest prezydentem speed-ballowej federacji to jeszcze jest chirurgiem), okazał się jednym z tych pracowitych i pomocnych Egipcjan. Udostępnił nam wszystkie materiały jakie mają, załatwił rekomendowany przez Nich sprzęt do gry w dobrych cenach i w ogóle był na każde zawołanie. 
Nauczyliśmy się więc wszystkiego o speed-ballu, przetłumaczyliśmy sobie zasady i historię, Marcin stworzył logo:
A następnie pierwszą, polską stronę internetową o speed-ballu www.speed-ball.pl Równocześnie udało się(używając do tego Polskich turystów) wysłać do Polski pierwsze rakietki i piłki, które dotarły do inżyniera Szpyta, który obmyślał, konstruował i budował pierwsze prototypy bazy i stojaka.

Jakieś półtora miesiąca temu, kiedy pojawił się pierwszy zestaw, którym dało się w miarę normalnie grać, Prezydent Ahmed zadzwonił do mnie z nieoczekiwaną wiadomością. Mówi do mnie, że mu się podoba, że się tak angażujemy i działamy i że od 19 do 24 lutego będą w Kuwejcie Mistrzostwa Świata w Speed-ball i żebym przecież przyjechał to się w końcu poznamy i to by nam pomogło w promocji przecież, bo bym zagrał jako reprezentant Polski i w ogóle, że mam przyjechać bo będzie fajnie. No to ja nieco przytkany, że dziękuję i że mi jest bardzo miło ale..., a on, że właśnie mi oficjalne zaproszenie wysłał i że niema że "ale". W takich więc okolicznościach zostałem niechcący:
-Pierwszym reprezentantem Polski w Speed-ball na Mistrzostwach Świata,
-Samozwańczym, nieoficjalnym Mistrzem Polski w Speed-ball, bo żaden inny Polak nie gra w Speed-ball.
Plan jest następujący:
18-go lutego rano lecę z przesiadką w Atenach do Kairu. Tam nocuję w domu u jednego Egipskiego znajomego(który jest kolejnym przykładem Egipskiej życzliwości i oddałby Ci przysłowiowa ostatnią koszulę jakbyś potrzebował). Następnego dnia rano już z Egipską Reprezentacją oraz wszystkimi przedstawicielami Federacji lecę do Kuwejtu. Już wiem, że wyjazd będzie pełen przygód bo na przykład muszę dostać wizę do Egiptu i do Kuwejtu. Powinno się to udać załatwić na lotniskach, ale pewności nigdy nie masz, bo(o czym pisałem na tym blogu nie raz) taki to już jest ciekawy kawałek Świata.
Kiedy już oswoiłem się z myślą, że lecę to stwierdziłem następująco:
-No dobra, ale przecież ja tam przegram z kretesem...
Zacząłem więc trenować super solo (którego opis jest na stronie). Rzecz jednak w tym, że to jest wszytko za mało czasu, ludzie do Mistrzostw Świata trenują latami!!! Dostałem jednak wyniki z ostatnich Mistrzostw i okazało się, że mój ostatni(sprzed dwóch tygodni) rekord życiowy to jest 10 miejsce na ostatnich Mistrzostwach(nie ostatnie:D). Jest więc szansa, że nie będę znacząco odstawał.
Kiedy tydzień temu przylecieliśmy do Polski i zacząłem opowiadać o tym znajomym, to jak napisałem na początku, każdy chce jakoś pomóc. Na przykład dzięki znajomym, którzy mają znajomych, którzy mają znajomych.... prawdopodobnie przed wyjazdem zostanie zorganizowana konferencja prasowa na temat mojego wyjazdu. Na drugi przykład fotografowie, którzy robili nam zdjęcia na ślubie zgodzili się za uścisk dłoni(!!!) nagrać speed-ballowe filmiki instruktażowo-promocyjne(w najbliższą środę nagrywamy:)). Na kolejny przykład, sam z siebie odezwał się do nas mieszkający w Polsce Egipcjanin, który bez speed-balla nie potrafi żyć i w ogóle to kiedyś był mistrzem i mówi, że jak tylko jakoś można to on nam pomoże. 
Generalnie bardzo dużo się wokół tego dzieje i dlatego nie jesteśmy w stanie się z Wami wszystkimi spotkać. Będziemy jednak przed wyjazdem organizować pokaz gry z treningiem i może nawet jakąś prasą więc jak tylko ustalimy dokładny termin i miejsce to wszystko pokaże się tutaj i na nowiuteńkim "fanpejdżu" na FB i wszystkich was gorąco zapraszamy.
Teraz mogę tylko prosić o zaciśnięte kciuki i kibicowanie, żeby się wszystko udało.
Trenujemy nawet w Jadachach :)

Pozdrawiamy gorąco!
AiP i cały zespół Speed-ball Polska. :)

5 komentarzy:

  1. Rewelacja! TRZYMAMY KCIUKI!:) Paciorki

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia - Gołąbki

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestesmy pod wrazeniem - Wójtowicze

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Wam się uda. Trzymam kciuki! Pozdrawiam :)
    Kaśka Solanin

    OdpowiedzUsuń
  5. 33 yr old Database Administrator II Nathanial Ertelt, hailing from McBride enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Metal detecting. Took a trip to Timbuktu and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. z tego zrodla

    OdpowiedzUsuń